Kiedy byłam mała zbierałam pieczołowicie wszystkie słowa. Uważałam, że słowa można przyjąć za pewnik, bo przecież skoro ktoś je wypowiada, to na pewno są prawdziwe. Przez cały dziecięcy i nastoletni czas kierowałam się w życiu tym, co mówili do mnie inni, zwykle starsi, mądrzejsi, bardziej doświadczeni i pakowałam ich słowa do bagażu, który codziennie przy sobie nosiłam. Ale przez 25 lat mojego życia usłyszałam dużo słów i bagaż stał się za mały, żeby je wszystkie pomieścić, dlatego rósł ponad miarę, rozchodził się w szwach, przygniatał mnie coraz bardziej do ziemi, aż w końcu pękł rozsypując całą swoją zawartość na drodze. Czuję, że to dobrze, że tak się stało, bo miałam okazję zobaczyć, jaki bałagan noszę codziennie w głowie. Znalazłam w nim słowa cenne, dodające otuchy i przywołujące miłe wspomnienia, słowa duochromowe, zmieniające znaczenie w zależności od tego przez kogo i w jakich okolicznościach zostały wypowiedziane, słowa pozornie nijakie, ale przytwierdzone do myśli silnym spoiwem, słowa wypowiedziane w dobrej wierze, ale wywołujące pieczenie w gardle i złość, słowa niespełnionych obietnic, ale i słowa, które niczego nie obiecywały, ale z jakiegoś powodu zostały głęboko schowane i pielęgnowane, słowa przez nikogo niewypowiedziane, ale wystarczająco głośno pomyślane, słowa nic nie znaczące i te o znaczeniu tak wielkim, że aż strach o nich myśleć, słowa, których wolałoby się nigdy nie usłyszeć, słowa wyzwalające lawinę myśli, słowa odważne, wypisane grubą czcionką i te płochliwe, które znikają zostawiając tylko zapach i zdziwienie, słowa kruche jak szkło, które przy upadku pękły i rozsypały się w proch, zmieszały z piaskiem i odleciały z pierwszym podmuchem wiatru, słowa cięższe od ołowiu, które spadły na ziemię z ogromnym łoskotem, przypominając o swoim istnieniu, niektóre słowa przez lata upychane w coraz bardziej brutalny sposób weszły ze sobą w reakcje i stworzyły czasem uzdrawiające, a czasem trujące tworzywa. Usiadłam i zaczęłam się im przyglądać, ważyć w dłoniach, palcami badać ich teksturę, obserwować, co dzieje się w mojej głowie.
co się z tobą dzieje, czego ryczysz, jesteś potrzebna, zmieniłaś się, jesteś arogancka, chcę być taka jak ty, nie chciał cię wziąć na kolana, jesteś dla mnie autorytetem, będziesz gruba i nikt cię nie zechce, masz być kimś, przesadzasz, za bardzo odpuściłaś, jesteś dla mnie wygodnym wyborem, dla nauki jesteś stracona, jak praca? dobrze? to szkoda, co się z tobą stało, niech się trochę postresuje, nie zaszkodzi jej, w ogóle się nie starasz, nie potrafisz, nie umiesz, utknęłaś, nie wymądrzaj się, wielka pani warszawianka, martwię się
Jestem minimalistką, nie lubię mieć dużo rzeczy, szczególnie tych niepotrzebnych. Dlatego zdziwiłam się widząc chaotyczny ogrom słów pod nogami. Kiedy już je wszystkie obejrzałam wybrałam kilka najcenniejszych i włożyłam z powrotem do bagażu, ale już znacznie mniejszego, każde do osobnej przegródki, żeby się nie mieszały i żeby łatwo było je znaleźć w odpowiedniej chwili. Niektóre słowa warto ze sobą nosić. Niektóre słowa trzeba wyrzucić.
Ile ważą słowa, które dziś wypowiedziałeś?
Disclaimer: Dużo rzeczy mnie inspiruje. Ten wpis jest inspirowany książką Anny Ciarkowskiej „Pestki”. Polecam. Szybko się czyta, długo przyswaja.
Skomentuj